Grzegorz Żebrowski obala tezy Ł. Wybrańczyka i K. Fjałkowskiego: Jezus Chrystus – Jednak istniał?!

Obserwuj wątek
( 0 Obserwujących )
X

Obserwuj wątek

E-mail : *
Niniejszy tekst jest polemiką z materiałem filmowym zatytułowanym „Jezus Chrystus nie istniał1” zamieszczonym przez Łukasza Wybrańczyka na jego kanale „Śmiem wątpić”, na którym, razem z Karolem Fjałkowskim poruszają tematykę autentyczności i wiarygodności najbardziej znanych świadectw historycznych mówiących o istnieniu Jezusa Chrystusa.

Sami autorzy zdają się co prawda wierzyć w fakt jego autentyczności, o czym mówią w kolejnym odcinku tego filmu2, nie mniej jednak zdecydowałem się (przy pomocy Janka Lewandowskiego i jego bardzo bogatego dorobku naukowego) podjąć temat polemiki z tym materiałem z jednej prostej przyczyny – ponieważ odniosłem wrażenie, że ci panowie postawili sobie za cel w sposób maksymalny, bezpardonowy i w prześmiewczym tonie zdyskredytować wiarygodność i autentyczność świadectw ewangelicznych.

Kolorem niebieskim zaznaczyłem wypowiedzi (czasem w pewnym zakresie zredagowane) Fjałkowskiego i Wybrańczyka, a kolorem czarnym swój tekst.

Na samym początku filmu Karol Fiałkowski i Łukasz Wybrańczyk przedstawiają 4 kryteria pozwalające rozróżnić, czy coś jest wiarygodne, czy też wiarygodne nie jest. Oto te punkty:

1. Kryterium wielokrotnego i niezależnego świadectwa

Polega ono na tym, że im w większej ilości źródeł i bardziej niezależnych źródłach znajdujemy świadectwo, znajdujemy opowieść o pewnym wydarzeniu, tym bardziej prawdopodobne jest to, że ono się wydarzyło.

2. Kryterium niepodobieństwa

Jeżeli dany tekst jest podejrzanie podobny do innego wydarzenia, innego tekstu, innego świadectwa wcześniejszego, to najprawdopodobniej oznacza, że został zmyślony

3. Kryterium zakłopotania / zawstydzenia / sprzeczności interesów.

Jeżeli ktoś zaświadcza o czymś, co jest dla niego niewygodne, o czymś, czego by chciał, aby się nie wydarzyło, to oznacza, że prawdopodobnie mówi prawdę.

4. Kryterium wiarygodności kontekstowej.

Im bardziej coś jest wiarygodne pod względem spójności logicznej, faktograficznej, chronologicznej z innymi wydarzeniami historycznymi, o których już wcześniej wiemy z danego czasu, im bardziej coś jest prawdopodobne na tle historycznym, społecznym, kulturowym, politycznym danego czasu, danego miejsca w którym dane wydarzenie miało mieć miejsce, im bardziej jest spójne z tym co już o danym miejscu i czasie wiemy, tym bardziej jest prawdopodobne, że takie wydarzenie rzeczywiście miało miejsce.

– No cóż. Na dobrą sprawę te kryteria zdają się być przekonujące i logiczne. Jedynie to co mi przychodzi do głowy na teraz, to skąd się one wzięły, kto je ustalał, według jakich kryteriów uznano, że te kryteria są najważniejsze, czy to są faktycznie jedyne 4 kryteria, czy nie było innych kryteriów, a jeśli były, to dlaczego te akurat wybrano, a odrzucono inne? Kolejna kwestia – czy te kryteria faktycznie były ustalone obiektywnie (zupełnie niezależnie od postaci Jezusa), czy na takiej zasadzie, aby wesprzeć tezę o nieautentyczności Jezusa. Kolejne pytanie, jakie mi się tutaj nasuwa – to czy moglibyśmy zobaczyć, jak wszystkie inne starożytne przekazy, którym powszechnie daje się wiarę, przechodzą przez te cztery kryteria – czy przypadkiem nie jest tak, że większość tych starożytnych przekazów, którym nikt nie odmawia autentyczności, słabo wypadają w konfrontacji z tymi kryteriami? Warto tutaj wspomnieć o takich postaciach jak Homer, Pitagoras, Euklides, Tales i wielu innych starożytnych myślicieli, których to autentyczność po stokroć łatwiej obalić niż postać Jezusa, ponieważ ich wzmianki w literaturze są bardzo ubogie, szczątkowe i lakoniczne, pojawiają się dopiero po kilkuset latach od ich narodzin, informacje są sprzeczne, owiane przeróżnymi legendami (że byli posłani przez bogów, byli dziećmi Bogów itp.). Zainteresowanych tym tematem odsyłam do artykułu Jana Lewandowskiego „Jezus nie istniał? Homer, Euklides i Pitagoras też nie!3” Tutaj taka mała dygresja, że ci panowie często zarzucają, iż apostołowie nie dokumentowali pochodzenia swojej wiedzy4, podczas gdy w tym przypadku nie podali powodów, dla których zdecydowali się na obranie tych 4 kryteriów jako najważniejszych. Każdy może sobie stawiać poprzeczkę tak wysoko, jak tylko chce, ale żeby to było uczciwe i przekonujące, to powinno być uzasadnione dlaczego takie, a nie inne kryteria zostały obrane, dlaczego akurat te są ważniejsze od innych, oraz skonfrontowane z innymi przekazami starożytnymi, jak wypadają na tle tych przyjętych kryteriów. Ale dobra, niech będzie, zostawmy ten wątek – obawiam się, że to by zwyczajnie przerosło tych dwóch panów, bo nawet gdyby dać temu dobrą kartę, to jak za chwilę zauważymy, nie wygląda to wcale tak źle, więc idźmy dalej.

W pierwszej części tej polemiki nasi dwaj panowie postawili sobie za cel ukazanie, że Ewangelie nie spełniają kryterium podobieństwa (czyli drugie kryterium spośród tych 4 powyższych). Pierwszą postacią, na którą zwracają uwagę jest Romulus. Oto jakie Łukasz Wybrańczyk przytacza podobieństwa Romulusa do Jezusa:

Romulus

1. Narodzony z dziewicy

2. Jest Bogiem, który istniał już wcześniej (wcielonym Bogiem)

3. Jego urodzeniu towarzyszą nadprzyrodzone fakty

4. Dziecko dostaje się w ręce prostych ludzi

5. Zdobywa sobie uznanie ludu

6. Knująca elita zabija go

7. Jego śmierci towarzyszy nadprzyrodzona ciemność

8. Romulus zostaje wniebowzięty

9. Ukazuje się swojemu przyjacielowi na drodze

Przyjrzyjmy się z bliska tym podobieństwom:

1. Narodzony z dziewicy:

– Tutaj trudno doszukać się jakiejś spójnej wersji w każdym razie to co udało mi się znaleźć, to to, że jego ojcem miał być bóg Mars, a jego poczęcie nastało… no i tu różne źródła różnie podają – raz że Mars zgwałcił jego matkę, innym razem, ze uwiódł ją w nocy, czy też w świętym gaju. W każdym razie wspólnym mianownikiem tych historii jest to, że doszło do współżycia cielesnego. I gdzie tu przepraszam ma być jakieś dziewictwo?

2. Jest bogiem, który istniał wcześniej.

– Nie wiem, gdzie jest źródło tej informacji, bo tego akurat nie znalazłem nigdzie

3. Jego urodzeniu towarzyszą nadprzyrodzone fakty

– Też jak wyżej. Nie przejrzałem wiele wersji jego historii z wyszukiwarki googla5, nigdzie tego nie znalazłem

4. Dziecko dostaje się w ręce prostych ludzi

– To akurat jest prawda… niestety tylko w odniesieniu do Romulusa. Jezus po urodzeniu nie dostał się w ręce żadnych innych ludzi, ale przez długie lata żył u boku swojej Matki i Jego opiekuna Józefa.

5. Zdobywa sobie uznanie ludu

– Tak, to też jest prawda. Szkoda jednak, że pan Łukasz nie podał innych tego typu podobieństw. Nie wiem, może to, że obydwaj byli płci męskiej, że wychowywali się u boku pary małżeńskiej. Po prostu zapierające dech w piersiach podobieństwo.

6. Knująca elita zabija go

– A to już chyba jakaś inna bajka. Bo wszystkie podane źródła o Romulusie są zgodne, że on nie został zabity, ale wstąpił żywcem do nieba.

7. Jego śmierci towarzyszy nadprzyrodzona ciemność

– Romulus według legendy nie umarł, a jego wniebowzięciu towarzyszyła mgła, a nie ciemność. To jest po pierwsze. Po drugie, to jest to prawdą, że śmierci Jezusa towarzyszyła ciemność, ale określenie „nadprzyrodzona” zdaje się być jakąś lekką przesadą. Kolejna sprawa, to taka, że Romulusowi w chwili wniebowzięcia towarzyszyła mgła, a Jezusowi w chwili wniebowzięcia nie towarzyszyła ani ciemność, ani mgła (a przynajmniej nic takiego nie odnajdujemy w Biblii). Wg Ewangelii ta ciemność w czasie konania Jezusa trwała co najmniej 3 godziny, co nie przeszkadzało ludziom obserwować go z daleka (mowa o kobietach, które przyglądały się z oddali), ani też nie widać było śladu, aby wzbudziło to czyjś szczególny niepokój.

8. Romulus zostaje wniebowzięty

– No to fakt, wg legendy został wniebowzięty. A w zasadzie to zniknął we mgle i już go więcej nie widziano.

9. Ukazuje się swojemu przyjacielowi na drodze

– No tak, ukazał się pewnemu senatorowi i zapewnił, że z woli bogów Rzym zatryumfuje nad światem. Jedynie to nie wiem, czy faktycznie na drodze, a jeśli tak, to nie wiem, co to miałoby wspólnego z Ewangelią? W Nowym Testamencie odnajdujemy pewną wzmiankę, że Jezus ukazał się na drodze, ale nie swojemu przyjacielowi, ale swojemu prześladowcy – Szawłowi. Nie bardzo pojmuję, cóż to ma być za argument? Skoro Jezus zmartwychwstał, to autorzy Ewangelii musieli aż sięgać do mitów o Romulusie, aby wpaść na pomysł, żeby teraz wysmarować jakiś epizod o Jego ukazaniu się?

I tyle z tych uderzających podobieństw. Może tak w skrócie przytoczę mityczną historię tego Romulusa, aby sami państwo mogli dokonać oceny, na ile zarys tych dwóch postaci układa się w jakieś podobieństwo (zakładam, że jakiś ogólny obraz postaci Jezusa, Jego życia i działalności, każdy z państwa posiada).

Historia zaczyna się od dwóch braci, którzy byli potomkami króla – Numitora oraz Amuliusa. Ten pierwszy osiadł na tronie jako prawowity następca tronu, a ten drugi zrzucił go z niego, wsadził do więzienia, jego synów, którzy byli prawowitymi następcami tronu zamordował, a jego córkę Reę uczynił westalką, aby nie narodziła dziecka. Jednak ta, za sprawą boga Marsa (który ją albo zgwałcił, albo uwiódł) poczęła bliźniaków – Romulusa i Remusa. Gdy Amulius się o tym dowiedział, kazał zabić ich matkę, a dzieci utopić w rzece. Zrzucił tych braci w koszu do nurtu rzeki, lecz oni jednak ocaleli. Zaopiekowała się nimi wilczyca, oraz ptaki, które dokarmiały niemowlęta. Później dzieci zostały odnalezione przez pastuszków i wychowane na dzielnych wojowników. Po jakimś czasie zorientowali się, z jakiego rodu pochodzą i pomścili Amuliusa i przywrócili na tron Numitora. Wówczas bracia postanowili założyć własną osadę. Konflikt wybuchł, kiedy pokłócili się o prawo nazwania tej osady. Więc o pomoc poproszono bogów – ten który by ujrzał więcej sępów na niebie, ten posiadłby to prawo. Tę konkurencję wygrał Romulus, który po pewnym czasie zabił swego brata, gdy ten chciał przekroczyć jego granice. Na swoją ziemię sprowadził jakąś totalną hołotę, kryminalistów, aby zaludnić tę właśnie ziemię. Jednak ci mieszkańcy składali się głównie z mężczyzn, więc aby sprowadzić tam kobiety, to zwyczajnie je porwali. Pewnego dnia, gdy Romulus przeglądał wojsko doszło do wielkiej burzy, a gęsta mgła spowiła miejsce, na którym siedział król. Gdy mgła opadła króla już nie było. Legenda głosi, że wstąpił do nieba i stał się bogiem o imieniu Kwirinus. Pewnego razu ukazał się jednemu senatorowi zapowiadając mu potęgę Rzymu i panowanie nad światem.

Po prostu WOW !!! Już wiadomo, skąd chrześcijanie tak bezczelnie zerżnęli mit o Jezusie Chrystusie! Myślę, że słowo „plagiat” to „lekkie” NIEDOPOWIEDZENIE [!!!], a legenda o Romulusie nadaje się na piątą Ewangelię synoptyczną :)))

Kolejnym podobieństwem jest wg nich Zalmoksis. Oto lista tzw. „podobieństw”:

1. Monoteistyczny Bóg

– No po prostu nie wiem co powiedzieć. Otóż panowie… Starożytny świat dzielił się na religie politeistyczne i monoteistyczne. Gdyby chrześcijaństwo było politeistyczną religią, to z łatwością by się dało również znaleźć coś z zestawu politeistycznego i w tym miejscu napisać „politeistyczny bóg”. Czyli to mniej więcej tak jakby powiedzieć, że Jezus też był płci męskiej i Zalmoksis był płci męskiej, a więc jest podobieństwo…

2. Zapewnił ich, że będą mieć nieskończone życie.

– A czy to nie było tak, że nieśmiertelność była ogólnie częstym motywem w starożytnej literaturze? Przecież nieśmiertelność była również nauką Starego Testamentu. Więc po co mieliby się tutaj inspirować jakimś Zalmoksisem?

3. Wg swoich uczniów umiera.

– otóż o ile mi wiadomo, to właśnie legenda głosi, że nie umiera…

Zalmoksis nie był wcale bogiem lecz człowiekiem śmiertelnym, niewolnikiem żyjącym na wyspie Samos u Pitagorasa. Po wyzwoleniu i zgromadzeniu majątku powrócił do ojczyzny. W czasie organizowanych przyjęć mówił zaproszonym rodakom, że ani on, ani oni nie umrą, lecz żyć będą wiecznie i nic im nie będzie zbywało. Ponieważ nikt mu nie wierzył, zamknął się w mieszkaniu podziemnym, a gdy wszyscy myśleli, że umarł, po pięciu latach wyszedł z niego cały i zdrowy i dopiero wtedy rodacy uwierzyli w jego nauki6.

4. Ukazuje im się żywy.

– No litości. Skoro życie wieczne i życie po śmierci były motywami zarówno całej starożytności, jak i Starego Testamentu, to po co się inspirować jakimś Zalmoksisem?

Tutaj pozwolę sobie zacytować fragment artykułu Jana Lewandowskiego „Qumran a Chrześcijaństwo7”, który dość trafnie dotyka tego zagadnienia:

“Analogia nie musi świadczyć o genealogii. Niejedna wspólna cecha daje się zinterpretować jako zjawisko wytłumaczalne w kategoriach psychologii narodów, to znaczy jako wyraz podobnej świadomości.

Istotnie, na przykład pewne ludy geograficznie odizolowane od kultury biblijnej posiadały motyw czegoś podobnego do wieży Babel, który jest obecny w pradawnym micie zambijskich Lozi (Barotse). Ludzkość, budując wieżę, chce dostać się do nieba – identycznie jak w Biblii (por. Rdz 11,4). Z kolei lud Mande w swym opowiadaniu o potopie posiada nie tylko ideę pływającej arki, ale mówi się tam nawet tak jak w Biblii (por. 1 P 3,20) o ośmiu osobach, które się w niej schroniły. Jak odnotował pewien etnograf, Afrykanie w Kongo wbijają w drzewa i słupy gwoździe, aby w ten sposób utrwalić swe modlitwy w pamięci swych bogów. Tak samo robili już starożytni Rzymianie. Komedia Szekspira pt. Cymbeline jest uderzająco podobna do staroindyjskiego opowiadania pt. Gliniany Wózek Surdaki. Występujący w nim Samstanaka to niemal Cloten z wspomnianego dzieła Szekspira. Między tymi wszystkimi kulturami nie było wtedy kontaktu, jednak niezależnie od siebie rozwijały one identyczne idee. Samo podobieństwo pewnych koncepcji istniejących w jakichś kulturach nie dowodzi więc jeszcze w żadnym wypadku zależności pomiędzy nimi. Jedyne o czym można mówić, nie przekraczając dozwolonych granic logicznego wnioskowania w tej kwestii, to co najwyżej przypadkowe podobieństwo. Nic więcej”

W tym momencie wydaje mi się, że można zakończyć te rozważania o tych wszystkich „zdumiewających” podobieństwach. Jezus jest opisany w 4 Ewangeliach, w których możemy znaleźć setki wątków z Jego życiorysu i działalności, więc na dobrą sprawę przy odrobinie kreatywności i pomysłowości będziemy zawsze w stanie znaleźć kilka podobieństw (bardziej trafionych lub bardziej mętnych) do absolutnie wszystkiego – począwszy od Mahometa i Napoleona, a skończywszy na Hitlerze i Stalinie i powiedzieć, że autentyczność ich istnienia w przeszłości jest obniżona ze względu na podobieństwo do Jezusa Chrystusa…

II. Ewangelie nie spełniają pewnych formalnych wymogów, żeby można je było nazwać źródłami historycznymi.

Najważniejszymi takimi formami formalnymi wymogami, było by to, że żebyśmy mieli pewność, gdzie, przez kogo, dla jakich odbiorców, celów te ewangelie zostały napisane, a nie wiemy tych rzeczy. Jeżeli nie wiemy przez kogo, zostały napisane, jeżeli nie wiemy kiedy, nie wiemy w jakim celu, do jakich odbiorców, w jakich okolicznościach, to nie jesteśmy w stanie ocenić na przykład, wg kryterium sprzeczności interesów, lub wg innych kryteriów, na ile te źródła są w ogóle wiarygodne. Tutaj może tylko dodam, że część z was może mieć wątpliwości, może się burzyć: „no jako to nie wiemy, przecież w tytułach Ewangelii jest napisane: ew. wg Mateusza, Marka, Łukasza itd”. Otóż te tytuły zostały dodane później, ci autorzy nie są wspomniani w tekstach samych Ewangelii i te tytuły pochodzą z tradycji, a nie z samych tekstów. Również kwestia datowania Ewangelii jest bardzo wątpliwa. Są tacy, którzy datują Ewangelię, czy też początek pisania Ewangelii na lata 60-te, 30 lat po tym czasie, kiedy Jezus miał istnieć. Ew. Jana, która najprawdopodobniej jest najpóźniejsza, jest datowana na lata 90-te pierwszego wieku, albo nawet na początek II wieku. Ale my tych rzeczy nie wiemy tak naprawdę, nie znamy autorów, nie znamy środowisk, nie znamy adresatów, nie znamy dokładnych dat. A zatem bardzo trudno nam w ogóle szacować wiarygodność historyczną Ewangelii jako źródeł. […]

– Zastanawiam się tutaj, czy jest potrzeba, aby się do tego odnosić. Przebija się pretensjonalność, że autorzy Ewangelii nie stosowali się do standardów gatunku literackiego takiego czy owego. Otóż nie musieli. Ich celem było pobudzenie wiary czytelnika, ich misją – głoszenie Ewangelii, dobrej nowiny o Jezusie Chrystusie, a nie pisanie podręczników historii. Gdyby byli zastosowali się do tych standardów, wówczas można by było podnieść jakiś inny argument przeciwko ich świadectwom, że […]. Już nie wspominając o tym, że im więcej by było treści spełniających te kryteria, tym mniej miejsca na Dobrą Nowinę i Chrystusie.

Trochę mnie dziwi zarzut Fjałkowskiego, że celem ewangelistów było pobudzenie wiary czytelnika, a nie to, żeby zweryfikować, żeby sprawdzić itp. No właśnie nie wiem o co chodzi, bo św. Łukasz jak pisał swoją Ewangelię i pisał o tym celu jej napisania, to właśnie musiał się liczyć z tym, że robi to w celu jej weryfikacji – można zakładać, że nie znał w szczegółach przekazu ewangelicznego, jaki doszedł do adresatów, lecz mimo tego nie bał się napisać swojej wersji, bo miał pewność, że ta historia będzie z pewnością dobrze harmonizowała z tym, co oni usłyszeli ustnie.

W dalszej części ci dwaj panowie przytaczają serię tzw. „sprzeczności” które miałyby przemawiać za niespełnieniem kryterium wiarygodności kontekstowej. A więc przyjrzyjmy się im po kolei.

1. Ewangeliści podają bardzo różną chronologię słów Jezusa, Jego przemów, Jego nauczania, cudów, które dokonuje, czynów, które dokonuje.

– Trudno mi się do tego odnieść z uwagi na to, że to stwierdzenie jest zbyt ogólnikowe.

2. Ewangelista Mateusz i ewangelista Łukasz podają genealogię Jezusa. W Ewangelii Mateusza i w Ewangelii Łukasza te genealogie są zupełnie od siebie różne.

Wyjaśnienia tego problemu już są od dawna w wielu różnych publikacjach. Najprostszym wyjaśnieniem wydaje mi się tzw. prawo Lewiratu, a te dwa różne rodowody mogą być spowodowane tym, że jeden z ewangelistów dotarł do rodowodu rzeczywistego (pochodzącego od Maryi, ponieważ Jezus nie miał fizycznego ojca), a drugi ewangelista dotarł do rodowodu formalnego pochodzącego od św. Józefa.

3. Ewangeliści podają również listy dwunastu apostołów, których powołał Jezus i te listy też są od siebie różne.

– Tutaj mamy do czynienia z rażącą niewiedzą tych dwóch panów. Pomiędzy tymi opisami w zasadzie nie ma żadnej różnicy – a jedyną rzeczą, która może budzić wątpliwości osób słabo obeznanych z elementarną logiką i znajomością faktów jest to, że w jednym opisie zamiast apostoła Judy pojawia się apostoł Tadeusz… Tak więc imię Tadeusz jest obecne w spisie 12 apostołów i Marka (Mk 3,16-19) i Mateusza (10,2-4), natomiast Juda jest obecny u Łukasza (Łk 6,14-16 i Dz 1,13) oraz u Jana (J 14,22). Myślę, że tutaj nawet dla tych, którzy nie znają Biblii i nie mają wiedzy teologicznej może był łatwo wyczuwalne, że przecież czasem ludzie mogą mieć 2 lub więcej imion. I takich też przykładów na to nie brakuje również w Biblii. Pozwolę sobie zacytować fragment z artykułu Jana Lewandowskiego „Inne sprzeczności cz. 28”:

W czasach Jezusa używano podwójnych imion, czasem dodatkowo jeszcze przydomków, np. Piotra nazywano raz Szymonem, kiedy indziej Piotrem (por. Mt 10,2; Dz 10,17-18.32; 11,13). Innego Szymona zwano Niger (Dz 13,1). Podobnie Tomasz Didymos, co do którego czwarta Ewangelia wzmiankuje, że był nazwany raz tak a raz inaczej (J 11,16; 20,24; 21,2). Tak samo Mateusz był zwany Lewi (Mt 9,9; Mk 2,14; Łk 5,27), Judasz zwany był Iskariota (Łk 22,3), Józef był zwany Barnabas (Dz 4,36), lub Barsaba i na dodatek miał jeszcze przydomek Justus (Dz 1,23), Jan był zwany Markiem (Dz 12,12.25; 15,37) a Judę zwano Barsabasem (Dz 15,22). Kol 4,11 wspomina zaś niejakiego Jezusa, którego zwano Justus. Wiadomo też, że Marię zwano Magdaleną (Łk 8,2). Jedna z encyklopedii biblijnych podaje, że „Podwójne imię nie należało w czasach Chrystusa Pana do rzadkości […]”[5]. Już od najdawniejszych czasów uważa się Judę Tadeusza za jednego i tego samego Apostoła. Jedne kodeksy NT mają w jakimś miejscu Juda, inne zaś Tadeusz[6]. Wiadomo też, że Jezus zmieniał apostołom imiona, np. wspomnianemu Szymonowi na Piotr, co też może tłumaczyć występowanie dwóch różnych imion dla jednej i tej samej osoby. Podwójne imiona występowały już od czasów ST. Król judzki Jojakin (2 Krl 24,6) był też nazywany Jechoniaszem (Jer 22,24), Sedecjasz miał na imię również Mataniasz (2 Krl 24,17). Eliakimowi nadano imię Jojakim (2 Krl 23,34; 2 Krn 36,4). Danielowi nadano imię Belteszassar, Chananiaszowi – Szadrak, Miszaelowi – Meszak, Azariaszowi zaś Abed-Nego (Dn 1,7). Gedeona nazywano Jerubbaalem (Sdz 6,32; 7,1; 8,35), Tiglat Pilezar III otrzymał w Babilonii drugie imię Pulu, zaś Salmanassar V przybrał imię Ululai[7]. Zorobabel jest zaś uważany za Sassabasara z Ezd 1,8[8]. Antiocha zwano Epifanesem (2 Mch 10,9) a Ptolemeusza Makronem (2 Mch 10,12). Ezawa zaś zwano Edom (Rdz 25,29-30).”

4. Czy Maryja i Józef pochodzili z Nazaretu, czy pochodzili z Betlejem – to zależy od tego, w jakiej Ewangelii o tym czytamy.

– Nie wiem o co im chodzi, ale nigdzie nie znalazłem, aby oni pochodzili z Betlejem. Jedyną wzmianką, która może być trochę podobna to takiej informacji jest ta:

Łk 2:4 bp “Poszedł również Józef z galilejskiego miasta Nazaret do Judei, do miasta Dawidowego, które się nazywa Betlejem, ponieważ pochodził z domu i z rodu Dawida,”

Jak widać, z tego fragmentu nie wynika, że oni pochodzili z Betlejem, a jedynie to, że mieli się udać do Betlejem, ponieważ pochodzili z rodu Dawida.

5. Czy Maryja z Józefem w kilka dni po narodzeniu Jezusa na polecenie anioła Bożego, udali się do Egiptu, uciekli przed Herodem, który chciał zgładzić nowo narodzone dziecko. Czy też Maryja i Józef przez 40 dni zostali na miejscu w Betlejem, po to, żeby Maryja po 40 dniach zgodnie z żydowskim prawem […] udała się do świątyni w Jerozolimie i dokonała rytualnego oczyszczenia. To jest szczególnie dobry przykład dlatego, że nie da się, w żaden sposób nie da się pogodzić narracji o tym, że w parę dni po narodzeniu Jezusa Maryja i Józef uciekli do Egiptu i równocześnie Maryja i Józef zostali w Betlejem, po to, żeby udać się do Jerozolimy.

Muszę przyznać, że ten przykład mnie rozwalił, ponieważ Karol Fjałkowski położył na to szczególny akcent z jakąż to pewnością siebie, że co jak co, ale to jest absolutnie niewytłumaczalne – podczas gdy z mojego punktu widzenia sprawa jest chyba najprostsza ze wszystkich pozostałych „sprzeczności”. I żeby nie być gołosłownym, to podam kilka wersji możliwych odpowiedzi.

1. Gdzie jest powiedziane, że Mędrcy przybyli wcześniej, niż 40-go dnia po narodzeniu Chrystusa? Może przyszli dopiero po 3 miesiącach od narodzenia?

2. Ok, niech będzie. załóżmy, że przybyli tego samego dnia do Jerozolimy, co Jezus się narodził. Jednakże jest to dzień, w którym przybyli do Jerozolimy. Nie wiadomo ile tam zostali, nie wiadomo, kiedy wyruszyli w poszukiwanie nowego króla żydowskiego, nie wiadomo, kiedy doszli do Betlejem i kiedy znaleźli dziecię. Mogło to być równie dobrze po 40 dniach.

3. No dobra. Załóżmy teraz, że w dniu urodzin Jezusa przyszli do Jerozolimy, tego samego dnia wyruszyli do Betlejem i tego samego dnia znaleźli Jezusa… Biblia wspomina, że po odejściu tych mędrców przyśnił się anioł Józefowi, aby ten uciekał. Skąd wiadomo, kiedy ci mędrcy odeszli?

a). W Ewangelii jest napisane, że po odejściu mędrców przyśnił się anioł. Pytanie, gdzie jest napisane, że przyśnił się on tego samego dnia, co oni odeszli? Jeśli się przyśnił 40 dni później, to też się wszystko zgadza – też prawdą jest, że przyśnił się po ich odejściu, a nie w trakcie, lub przed odejściem. Jak wiadomo, są 3 czasy – przeszły, teraźniejszy i przyszły. Tutaj został użyty czas przeszły.

b). Opis tego zdarzenia pozwala nam przypuszczać, że anioł się przyśnił po tym, jak Herod postanowił pozabijać dzieci. Jednakże wiemy, że herod czekał na powrót mędrców. Nie wiadomo, jaki timeout ustawił sobie Herod. Może zakładał, że szukanie zajmie im trochę czasu i być może wrócą do niego za jakieś 2 miesiące…

Również i ta tematyka była szerzej omawiana na łamach naszego serwisu9.

Czy działalność Jezusa trwała 3 lata, czy trwała niespełna rok, może nawet krócej – zależy, którą Ewangelię czytamy.

Trudno mi to odgadnąć, co Fjałkowski ma na myśli, ale przypuszczam, że swoją argumentację opiera na liczbie świąt Paschy, którą przeżył Jezus. W tej kwestii mam również dla nich złą wiadomość – otóż nie można wykazać ani tego, że Jezus w czasie swojej działalności przeżywał tę paschę trzykrotnie (jak wnioskuje to się na podstawie Ewangelii Jana), ani nie da się wykazać na podstawie pozostałych Ewangelii, że tylko jeden raz. Więcej na ten temat można poczytać w artykule Jana Lewandowskiego „Sprzeczności w Biblii10”.

Czy Jezus nauczał tylko Żydów, czy rozumiał siebie jako posłanego tylko do Żydów, czy również do Samarytan, czy również do przedstawicieli innych narodów – jest to niejasne, zależy, którą Ewangelię czytamy.

Przypuszczam, że autorom chodzi tutaj przede wszystkim o ten fragment:

Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego ! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela.” (BT, Mt 10, 5-6).

– Myślę, że na ten temat można by było mówić długo i zainteresowanych odsyłam do artykułu Jana Lewandowskiego „Jezus posłany tylko do Żydów11”.

Jednakże tutaj pozwolę sobie dosłownie w kilku zdaniach skomentować ten temat. Otóż nie ma żadnych podstaw, aby twierdzić, że ten nakaz/zakaz Jezusa odnosi się szeroko rozciągniętej przyszłości sięgającej aż po wsze czasy. Mogło się odnosić jedynie do teraźniejszości, do ich bieżącej działalności, która była obecna za czasów życia Jezusa. I to oczywiście ma potwierdzenie w odwiecznej wierze chrześcijańskiej, że Jezus w pełni poszerzył zakres szerzenia nauki obejmujący wszystkie narody po swojej śmierci i zmartwychwstaniu (Ef 2,11-18). Pierwszym okresem działalności było odzyskanie tego, co zaginęło, a dopiero później ewangelizacja została rozszerzona na narody pogańskie.

Jaka była dokładnie motywacja Judasza do zdrady Jezusa. W różnych Ewangeliach czytamy zupełnie inny powód, dla którego Judasz zdradził Jezusa.

– Szczerze powiedziawszy, nie wiem o co chodzi, ponieważ sam Nowy Testament przeczytałem chyba z kilkadziesiąt razy, to nie znalazłem absolutnie żadnej wzmianki o jego motywach.

W który dzień tygodnia Jezus został ukrzyżowany? I w który dzień tygodnia spożył z uczniami ostatnią wieczerzę. Czy ostatnia wieczerza odbyła się w czwartek, a ukrzyżowanie w piątek, czy ostatnia wieczerza odbyła się w piątek, a ukrzyżowanie w sobotę – zależy którą Ewangelię czytamy.

– Tutaj znowu mamy do czynienia z ich słabą wiedzą. Idea wigilii istnieje do dzisiaj i ma swoje korzenie w tradycjach Żydowskich. Zarówno wtedy, jak i dziś dla wielu z nich dzień zaczyna się od wieczoru dnia poprzedniego. Czyli generalnie świętowanie paschy miało wówczas miejsce w piątek – i taką informację odnajdujemy w ew. św. Jana, który pisze, że Żydzi nie weszli do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć Paschę (J 18,28). W pozostałych ewangeliach synoptycznych czytamy, że Jezus spożył swoją paschę dnia poprzedniego. Czyli nie ma tutaj żadnej sprzeczności, ponieważ w przypadku Jezusa i apostołów miała miejsce wigilia paschalna (świętowali piątkową Paschę w czwartek wieczorem, a inni Żydzi wspomniani przez ewangelistę Jana świętowali ją w Piątek). Ta tematyka również była szerzej poruszana na łamach naszej apologetyki12.

Jak dokładnie przebiegało spotkanie Jezusa z Piłatem podczas procesu? Czy Jezus milczał, tak aż Piłat się dziwił, dlaczego On milczy, czy Jezus przeprowadził z Piłatem uczoną dysputę na temat tego, co to jest prawda, czy On jest królem, skąd pochodzi władza królewska, co te słowa właściwie znaczą. Jak ta rozmowa dokładnie wyglądała – zależy którą Ewangelię czytamy – świadectwa są ze sobą sprzeczne.

Wzmianka o tym, że Jezus milczał, tak że Piłat się dziwił jest obecna u św. Marka (Mk 15,5) i św. Mateusza (Mt 27,14), którzy wyraźnie precyzują, że milczenie Jezusa dotyczyło tego, że nie odpowiadał za zarzuty swoich oskarżycieli, co spowodowało zdziwienie u Piłata. To spotkanie z Piłatem jest najobszerniej ukazane u św. Jana (J 18,28-40;19,1-13), który pokazuje nam, że tych rozmów było kilka, a od św. Łukasza dowiadujemy się, że pomiędzy pierwszym przesłuchaniem, a kolejnymi było odesłanie Jezusa do Heroda (Łk 23,1-25) . Więc znowu należy postawić pytanie, jaką to sprzeczność ci panowie mają na myśli – w pewnym momencie Jezus milczał (na zarzuty starszyzny żydowskiej, co wywołało zdziwienie Piłata), a w innych momentach przeprowadzał z nim tę „uczoną dysputę”. Jedno i drugie stwierdzenie jest jak najbardziej prawdziwe i nie wykluczają się wzajemnie.

No i być może ulubiony przykład sprzeczności ludzi, którzy sceptycznie patrzą na Pismo Święte – mianowicie: poranek zmartwychwstania. Jak dokładnie wyglądał poranek zmartwychwstania? Kto poszedł do grobu, ile osób poszło do grobu, w jakiej kolejności poszło do grobu, co tam zastało, czy kamień był odwalony, czy jeszcze na miejscu, kogo zastali w tym grobie, czy grób był zupełnie pusty, czy był tam anioł, czy byli tam dwaj aniołowie, czy pojawił się sam Jezus, co dokładnie się tam wydarzyło?

Ten wątek może sprawiać pewne zakłopotanie, ale okazuje się, że i tutaj istnieją wyjaśnienia ukazujące, że nie ma tutaj żadnej sprzeczności. Ja znam jedno takie wyjaśnienie, które dość szeroko zreferowałem w artykule „Wyjaśnienie sprzeczności dotyczących zmartwychwstania Jezusa13”. Pisali o tym również inni autorzy14. Zachęcam do zapoznania się z jego treścią, a tutaj na potrzeby tej riposty spróbuję to streścić w kilku zdaniach. Myślę że największą trudność sprawia tutaj pogodzenie chronologii wydarzeń, ile tych kobiet poszło do grobu, czy zanim zawiadomiły o tym fakcie apostołów, to widziały Jezusa, czy go nie widziały, czy widziały aniołów, czy ich nie widziały. I tutaj rzeczywiście wersje synoptyczne pod tym względem się różnią. Jednakże istnieje pewna hipotetyczna możliwość, przy której te „sprzeczności” przestają być sprzecznościami – a mianowicie przy założeniu, że to właśnie najpierw do grobu przyszła sama Maria Magdalena (jej towarzyszki może były jeszcze gdzieś w tyle, albo coś je zatrzymało). Tę scenę opisuje sam Jan Ewangelista – wówczas ona po wejściu nie widziała nikogo – ani Jezusa, ani aniołów. Szybko pobiegła zawiadomić o tym fakcie apostołów (pobiegła taką drogą, że nie minęła się ze swoimi towarzyszkami). W międzyczasie do grobu dotarły jej towarzyszki. I one wówczas miały widzenie aniołów zapewniających, że Jezus zmartwychwstał. Wówczas i one pobiegły do grona 12 uczniów zawiadomić o tym fakcie. W tym czasie kiedy one szły do apostołów, wówczas Maria Magdalena razem z Piotrem i Janem biegli do grobu, aby zobaczyć co się stało (tutaj również nie minęli się z tamtymi towarzyszkami, które biegły od grobu do uczniów Jezusa). Wówczas Maria Magdalena, Piotr i Jan dobiegli do grobu. Po chwili Piotr i Jan wrócili dziwiąc się temu, co się stało, a Maria Magdalena została tam i ona ujrzała Jezusa zmartwychwstałego. Ten temat szerzej omawiam w powyższym artykule – zachęcam do lektury.

Czy po swoim zmartwychwstaniu Jezus nakazał swoim uczniom, aby udali się do Galilei, ponieważ tam się spotkają, tam Jezus ich spotka, czy też nakazał uczniom: „pozostańcie w Jerozolimie” – to zależy którą Ewangelię czytamy.

– Tutaj mamy kolejną ich wpadkę, z której widać jak na dłoni, że nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Nakaz pozostania w Jerozolimie (Łk 24,49) miał miejsce tuż przed wniebowstąpieniem, natomiast nakaz udania się do Galilei miał miejsce w innych okolicznościach – tuż po zmartwychwstaniu – jako miejsce spotkania apostołów z Jezusem (Mt 28,7; Mk 16,7).

Czy Jezus wstąpił kilka dni po swoim zmartwychwstaniu, czy 40 dni po swoim zmartwychwstaniu – to zależy, którą Ewangelię czytamy.

– sorry, ale nigdzie nie znalazłem żadnej informacji, że był jedynie kilka dni (która wyraźnie by wskazywała, że był to okres krótszy niż te 40 dni).

Przeczytaj jeszcze:   Jan Lewandowski masakruje przeciwników zapisu Józefa Flawiusza o historyczności Jezusa.

Z którego miejsca Jezus wstąpił do nieba? Czy z Galilei, czy z Góry Oliwnej, która jest położona niedaleko Jerozolimy. Wszystko zależy od tego, którą Ewangelię czytamy.

Nie wiem, skąd oni to wzięli, ale mam wrażenie, że chyba sami sobie coś „dopisali” do zakończenia Ewangelii św. Mateusza… Oryginalne zakończenie ew. św. Marka się nie zachowało, a to, które zostało uzupełnione przez tradycję ustną, Kościół wczesnych wieków, nie opisuje, skąd Jezus wstąpił do nieba. Również nie znajdujemy tego u św. Jana. Św. Łukasz pisze dwukrotnie (raz w Ewangelii i drugi raz w Dziejach Apostolskich, że Jezus został wzięty z w okolicach Jerozolimy i Betanii (Łk 24,50-51), oraz z góry Oliwnej położonej blisko Jerozolimy (Dz 1,12). Natomiast miejsce Galilei w kontekście zmartwychwstania jest użyte u Mateusza i wygląda to tak:

Mt 28,16-20 Jedenastu uczniów poszło do Galilei, na górę, tak jak im Jezus nakazał. Gdy Go zobaczyli, oddali Mu hołd. Niektórzy jednak nie dowierzali. A Jezus podszedł do nich i powiedział: „Otrzymałem pełną władzę w niebie i na ziemi. Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach! Udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego! Nauczajcie ich, aby zachowywali wszystko, co wam nakazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata.<KONIEC EWANGELII>

Wszystko fajnie panowie, tylko jest jeden mały problem tutaj… W tym fragmencie nie ma ani słowa o tym, że po tych słowach Jezus wstąpił do nieba 🙂

Zapewniam, że jest o wiele, wiele więcej sprzeczności, które są w Ewangeliach, sprzeczności dotyczących bardzo wielu etapów, bardzo wielu wydarzeń z życia Jezusa. Oczywiście można to wymieniać dalej, co dokładnie Jezus powiedział na krzyżu, w jakiej kolejności, jak się zachowywał podczas całego procesu, jak się zachowywał podczas drogi krzyżowej,

Ale zwłaszcza, jeśli wierzycie, że Biblia jest natchnionym przez Boga bezbłędnym słowem Bożym, to powinno was chyba zastanowić, jak to jest możliwe, że są w Ewangelii tego rodzaju sprzeczności.

– No cóż… Jak słucham tego, to mam wrażenie, że dla niektórych ateistów są możliwe tylko 3 opcje:

1. Jeśli są jakieś różnice w tekście synoptycznym, to dla nich są to sprzeczności

2. Jeśli tych różnic nie ma, to wtedy powiedzą, że jeden przepisywał od drugiego

3. Jeśli tylko jeden ewangelista o tym napisał, wówczas nie da się zarzucić ani sprzeczności, ani przepisywania, ale za to można powiedzieć, że ten ewangelista to sobie zmyślił, bo pozostali ewangeliści nic na ten temat nie napisali.

Polecam również odrębne opracowanie Jana Lewandowskiego „O sprzecznościach biblijnych bardziej ogólnie15”.

Ewangelie bardzo spektakularnie łamią zasadę wiarygodności kontekstowej. Znajdują się takie wydarzenia, które są na ogromną skalę, które musiały by być zauważone przez historyków tamtego okresu, czy to żydowskich, czy to rzymskich, lub w ogóle zauważone przez kogokolwiek. Mam tu na myśli takie wydarzenia jak bardzo ogromnej skali cuda Jezusa tj. rozmnożenie pokarmów, które dotyczyło 5000 osób. Ewangelista Jan dodaje, że natychmiast po rozmnożeniu pokarmów, ludzie byli tak poruszeni, że szukali go, aby obwołać go królem. Oczywiście nie mamy żadnych świadectw pozabiblijnym o takim wydarzeniu, a ono by było chyba ważne. Podobnie takie wydarzenia jak spis ludności zarządzony przez Cezara Augusta, rzeź niewiniątek zarządzony przez Heroda, uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy […] Ani rzymianie, ani żadne inne źródło nie zauważa tego wydarzenia.

Wg mnie, najlepszą odpowiedzią do tego typu zarzutów jest rewelacyjny artykuł Jana Lewandowskiego „Dlaczego historycy pogańscy w I wieku „milczeli” o cudach Jezusa?”. Serdecznie polecam – szczególnie jak mieli Państwo dzisiaj słaby i przygnębiający dzień – poprawa humoru gwarantowana! 🙂 Jednakże może dla potrzeb tego artykułu podam choć kilka najważniejszych punktów, które w takim mega skrócie obrazują istotę problemu.

1. Taka argumentacja jest zwykłym błędem logicznym „ex silentio”

2. Ponad 90% dokumentów starożytnych się zwyczajnie nie zachowała

3. Starożytne pisma w 99.9% przypadków były w stanie przetrwać maksymalnie kilkadziesiąt lat, chyba że z ważnych powodów były skrupulatnie przepisywane przez kolejne pokolenia skrybów.

4. Czy ateiści uważają, że Jezus zanim dokonał jakiegoś cudu, to musiał poczekać na jakiegoś nadwornego pisarza rzymskiego, który to powinien chodzić krok w krok za Nim i rejestrować wszystkie nadprzyrodzone wydarzenia, aby po 2000 lat współcześni ateiści mogli to uznać za wiarygodne? Warto zwrócić uwagę, że Jerozolima dla ówczesnego świata z perspektywy cesarstwa Rzymskiego była jedynie prowincją, zapadłą wioską, której nawet nie warto poświęcać najmniejszej uwagi.

5. Pisarze starożytni wielokrotnie przemilczali wiele kwestii, które były dla nich niewygodne, lub mogłyby być nieprzychylnie odebrane, lub do których byli wrogo nastawieni. Ciekawostką może być to, że takie wydarzenie jak wielki pożar Rzymu rozpętany przez Nerona był całkowicie przemilczany przez ówczesnych historyków. O nim dowiadujemy się dopiero od Tacyta, który w chwili pożaru miał ok 9 lat, a to wydarzenie opisał wiele lat później.

6. W tamtym czasie piśmiennictwo i kronikarstwo było bardzo ograniczone. Ledwie 10% społeczeństwa potrafiła czytać, a dostęp do papirusów i możliwości pisania miały jedynie jednostki.

Być może ulubionym wydarzeniem tego typu. tzn. wydarzeniem spektakularnym, wydarzeniem niezwykłym, które na pewno zwróciłoby uwagę innych źródeł poza Ewangeliami było wydarzenie, które opisuje […] wyłącznie ewangelista Mateusz, które miało miejsce podczas ukrzyżowania Jezusa. Ewangelista Mateusz pisze w rozdz. 27 tak:

Kiedy Jezus został ukrzyżowany, kiedy umarł,

Ew. Mateusza 27:52-53

Groby się otworzyły, i wiele ciał świętych, którzy zasnęli, zostało wzbudzonych.

I wyszli z grobów po Jego zmartwychwstaniu, i weszli do świętego miasta, i ukazali się wielu.

Czy ktoś z was naprawdę sądzi, że gdyby wiele ciał świętych, czyli po prostu wiele osób zmartwychwstało, weszło do Jerozolimy (napełnionej pielgrzymami na święto) i ukazało się wielu ludziom… czy naprawdę sądzicie że to nie zostałoby odnotowane nigdzie poza jedną jedyną Ewangelią? To jest bardzo jaskrawy przypadek, bardzo dobry przykład jak działa zasada wielokrotnego niezależnego potwierdzenia, świadectwa. Mamy tak bardzo spektakularne wydarzenie opisane wyłącznie w jednej Ewangelii i nigdzie więcej na świecie. Wydaje się, że gdyby rzeczywiście duża liczba martwych ludzi przyszła do pewnego miasta, na pewno zostałoby to gdzieś odnotowane, gdyby było to prawdą, a nie zostało po prostu zmyślone.

– Myślę, że ci panowie zbyt bardzo puszczają wodze swojej fantazji w tej kwestii. Mam wrażenie, że im się wydaje, że ten ustęp relacjonuje powstanie z martwych całego gigantycznego cmentarza żydowskiego, po czym całe to zombi uderza na miasto Jerozolimę, wchodzą przez okna, na głowy, do łóżek, pokoi, szafy, łazienek, oraz lodówek i straszą wszystkich pielgrzymów przybyłych na święto… Otóż nie koniecznie. Ewangelista Mateusz pisze, jedynie, że „Grobowce się otwarły i wielu z pogrzebanych świętych wstało w swoich ciałach. Wyszli z grobowców, po Jego zmartwychwstaniu weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu”. Słowo „wielu” jest pojęciem bardzo szerokim i nie musi oznaczać od razu tysiąca, ale może również oznaczać liczbę np. 10. I wcale ci umarli nie musieli robić tego w sposób spektakularny, jak ci panowie tutaj sugerują. Równie poprawną wersją interpretacji jest to, że kilku zmarłych powstało i ukazało się kilku osobom aby np. oskarżyć ich o bogobójstwo, czy też może zwiastować dobrą nowinę o odkupieniu. Nie da się wykluczyć tego, że było to wydarzenie bardzo marginalne, które nie zostało przez prawie nikogo zauważone, a jedynie o tym fakcie mógł dowiedzieć się po wielu latach tylko sam Mateusz.

Problem jest jeszcze ciekawszy, ponieważ w Ewangeliach znajdują się takie świadectwa o takich wydarzeniach, które nie tylko byłoby dziwne, gdyby nie zostały zauważone, ale są sprzeczne […] z wiedzą historyczną, którą na dzisiaj mamy. Np. wspomniałem już o spisie ludności, który rzekomo wg ewangelisty Łukasza miał przeprowadzić Cezar August. Otóż nie tylko nie wiemy o niczym takim, ale mamy prawo podejrzewać, że coś takiego w ogóle nie miało miejsca. Dlaczego? Dlatego, że ważnym elementem tego spisu ludności było to, że każdy miał się udać do miasta, z którego pochodził jego ród. Wyobraźcie sobie w skali całego imperium rzymskiego, gdyby każdy miał się udać do miasta, z którego pochodził jego ród, jaki byłby to ogromny problem. Wiele tysięcy ludzi musiałoby przerwać pracę, którą wykonują, musiałoby opuścić miejsce swojego zamieszkania i podróżować ogromne przestrzenie w tamtych czasach, po to, żeby dać się zapisać w miejscu, z którego pochodzi jego ród.

Warto tutaj zwrócić uwagę, że Biblia podaje, iż każdy miał się udać do swojego miasta, a nie do miasta, z którego wywodził się ród – może istotą takiej konieczności był fakt, że jedynie w miastach dokonywano takiego spisu, nikt specjalnie nie rozbijał się z urzędowym biurem w każdej okolicznej wiosce. Oczywiście Józef udał się do Betlejem (tutaj Ewangelia podaje: „bo pochodził z rodu Dawida”), co nie oznacza, że dosłownie wszyscy pozostali znaleźli się również w tak niekomfortowej sytuacji, że musieli przemierzać 100 kilometrów piechotą, aby dać się zapisać. Może to właśnie on był tutaj wyjątkiem, bo stwierdził, że akurat w jego przypadku z pewnych powodów najwłaściwiej, albo najkorzystniej, albo z powodów jakiś szczególnych komplikacji postanowił (lub został odesłany aby) zrobić to właśnie tam – tego nie wiemy. W każdym razie ten ustęp Ewangelii nie świadczy jednoznacznie o tym, że cała tamtejsza kraina znalazła się w takiej sytuacji jak Józef i Maryja, że musieli przemierzać ogromne odległości, aby dotrzeć do miasta, z którego pochodził ich ród z czasów króla Dawida.

Ten temat również był obszerniej omawiany na naszym serwisie:

https://www.apologetyka.info/ateizm/spis-ludnosci-za-kwiryniusza-z-k-21-2,402.htm

I pytanie tylko: „po co?”. Po co władzy rzymskiej taka informacja w ogóle? Tego typu spisy ludności przeprowadzano przede wszystkim w celach podatkowych. Nikomu nie było do niczego potrzebne, żeby każdy się zapisywał tam, skąd pochodzi jego ród. To jest zupełnie nie zgodne z tym, co my wiemy o tym, jak funkcjonowała administracja rzymska tego okresu, zupełnie nieprawdopodobne, bezsensowne z punktu widzenia administracji rzymskiej, żeby dokładny taki spis miał miejsce. Taki spis jest potrzebny Łukaszowi, który twierdzi, że rodzina Jezusa mieszkała w Nazarecie, a Jezus z powodu proroctwa, że Mesjasz narodzi się w Betlejem, musiał w jakiś sposób znaleźć się w Betlejem. I z punktu widzenia sceptycznego, z punktu widzenia krytycznego, takie wyjaśnienie tego wydarzenia jest o wiele bardziej prawdopodobne. Łukasz musiał w jakiś sposób sprowadzić Maryję do Betlejem, po to, żeby Jezus narodził się w Betlejem, w związku z tym wymyślił, zainspirował się spisami ludności, dodając do nich taki warunek właśnie, żeby Maryja z Józefem musieli znaleźć się w Betlejem w momencie narodzin Jezusa.

– Moim skromnym zdaniem to powyższe można zakwalifikować jedynie do umysłowej ciasnoty. Ewangelista Łukasz wcale nie potrzebował zmyślać historii o spisie ludności, aby umieścić Jezusa w Betlejem w czasie Jego rozwiązania – ja, jeśli miałbym celowo zmyślić jakąś bajeczkę, to zrobiłbym to w o wiele prostszy sposób – że mógł odwiedzić rodzinę, albo jego narodziny umiejscowiłbym w okresie święta Paschy, kiedy Żydzi udawali się tam z pielgrzymką, lub cokolwiek innego, czego nie dałoby się w żaden sposób zweryfikować przez czytelników (spis ludności był czymś, co dało się o wiele łatwiej zweryfikować w tamtym okresie, jak i zweryfikować wszelkie uciążliwości z tym związane). Kolejną rzeczą jest to, że w życiu nie zawsze tak bywa, że ludzie rodzą się w miejscach swojego stałego pobytu. Życie często przynosi nam różne niespodzianki i nie wykluczone, że Jezus mógł być wcześniakiem i urodził się sporo wcześniej, niż spodziewali się tego Jego Matka i św. Józef (sam osobiście nie wyobrażam sobie, aby jakiś mąż brał w daleką i trudną podróż kobietę w 9-tym miesiącu ciąży). Inną rzeczą jest to, o czym już kilka razy pisałem – Biblia jest opisem rzeczywistości, w której działa wszechmocny Bóg w sposób nadprzyrodzony i niewytłumaczalny z punktu widzenia nauki. I dlatego też nie powinno nikogo dziwić, że czasem może działać również w taki sposób, aby właśnie wypełniło się starotestamentalne proroctwo.

Innym przykładem niezgodności Ewangelii z naszą wiedzą historyczną jest to, w którym dniu tygodnia i o której porze dnia miał obradować Sanhedryn, przed którym miał odbyć się proces Jezusa? Otóż wg ewangelistów (w zależności od tego, którą Ewangelię czytamy) Sanhedryn musiałby obradować w noc Święta Paschy, albo w dzień szabatu. Obie te okoliczności z punktu widzenia o religii Żydowskiej obecnych czasów i tamtych czasów są wykluczone.

Znowu ciasnota umysłowa i ignorancja podstawowego kontekstu sytuacyjnego… To nie były obrady Sanhedrynu dotyczące jakiegoś błahego wykroczenia zagrożonego upomnieniem wzrokowym, ale szczególnie pilna, paląca i niecierpiąca zwłoki sprawa pozbycia się Jezusa, który dla przywódców religijnych był szczególnym zagrożeniem i osobą wysoce niewygodną. Oni zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli chcą się go pozbyć, to muszą działać szybko, w nocy, w trybie pilnym. Ewangeliści podają, że również nie przebierają w środkach, ponieważ podstawiają fałszywych świadków (Mt 26,59-62).

Jeszcze ciekawszym przykładem sprzeczności tego, co mówią nam Ewangelie z naszą wiedzą historyczną, jest scena, w której jest fragment, w której Piłat daje Żydom wybór, czy ma wypuścić im Barabasza, czy ma wypuścić im Jezusa. Ewangelista Mateusz w rozdziale 27 swojej Ewangelii pisze, że na święto zwykł był namiestnik wypuszczać ludowi jednego więźnia, którego chcieli. Problem w tym, że no nic nie wiemy spoza biblijnych źródeł, żeby był taki zwyczaj, żeby na święto wypuszczać jednego więźnia. A z tego co wiemy o Piłacie, jest to ekstremalnie mało prawdopodobne, żeby zwykł był robić Żydom taką przysługę.

– Moje podstawowe pytanie brzmi: Czy ci panowie potrafią wskazać jakieś źródło historyczne, które dokumentuje wszystkie zwyczaje Piłata? I to jeszcze z zaznaczeniem, że to są wszystkie, że nie ma wyjątków, że tego się całe życie skrupulatnie trzymał itp. A… Ważna sprawa – oprócz tego koniecznie trzeba wykazać, że to dzieło opisujące jego zwyczaje jest autentyczne, rzetelne i wiarygodne. No dobra, niech będzie… Obniżę poprzeczkę: niech chociaż pokażą jakikolwiek tekst opisujący jego zwyczaje… Życzę powodzenia! Z mojego punktu widzenia takie zachowanie Piłata ma swoje uzasadnienie w jakiejś normalnej i elementarnej strategii przywódcy. Był to okres, w którym do Jerozolimy nadciągały rzesze pielgrzymów z całej Palestyny. Ja w takiej sytuacji po stokroć bardziej wolałbym okazać im jakieś pozory dobrej woli i rzucić coś na ochłap, niż zastanawiać się, czy temu tłumowi nagle coś nie strzeli do głowy i dojdzie do jakiegoś rozruchu.

Ponadto – jak zwykle odniesienie do artykułów Janka Lewandowskiego – okazuje się, że są wzmianki w dziełach Flawiusza świadczące o istnieniu amnestii dla więźniów politycznych, jak również uwalnianie więźniów na żądanie tłumu. Więcej na ten temat w poniższym artykule:

https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-ewangeliczny-opis-uwolnienia-barabasza-zosta-zmyslony,937.htm

Ale pozwólcie, że przeczytam jeszcze dalej całą historię związaną z Barabaszem. Otóż rzekomo namiestnik miał zwyczaj wypuszczać ludowi jednego więźnia na święto.

I mieli wówczas osławionego więźnia zwanego Barabasz […]

Nie wiem co powiedzieć. Ale proponuję czytelnikom zrobić mały eksperyment. Niech obejrzą ten fragment i zatrzymają ten filmik tuż przed wyjaśnieniem tej całej historii przez Fjałkowskiego – ciekawe czy sami Państwo wpadną na ten pomysł powiązania tej historii Jezusa i Barabasza z fragmentem z księgi Kapłańskiej. Bo ja bym na to nie wpadł, musiałem chyba ze dwa razy obejrzeć to ich wyjaśnienie, aby to zrozumieć.

https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-ewangeliczny-opis-uwolnienia-barabasza-zosta-zmyslony,937.htm

I jeszcze jeden przykład bardzo brzemienny w skutki sprzeczności pomiędzy tym, co mówią Ewangelie, a naszą wiedzą historyczną naszym kontekstem historyczno-kulturowym, w którym wydarzenia te miały mieć miejsce. Otóż Ewangelie powiadają, że od razu po ukrzyżowaniu ciała Jezusa i złoczyńców, którzy wisieli obok niego, zostały zdjęte z krzyża i Jezus został pochowany w grobie od razu w kilka godzin po swojej śmierci. […] Z wiedzy naszej o praktyce krzyżowania wynika, że częścią kary, którą było ukrzyżowanie, było to, że ciała skazańców były zostawiane na krzyżach, żeby się one na krzyżach rozkładały wiele dni. To była część kary. Krzyżowano ludzi, podobnie jak później wieszano na szubienicy, wbijano na pal itd. Wieszano, wbijano itd. w widocznym miejscu, najczęściej na wzgórzu przy bramie miasta, po to, żeby każdy mógł obejrzeć, jaki los czeka złoczyńcę, jak władza go ukarze. I żeby ten cel osiągnąć, to ten wisielec, czy ten skazaniec na ukrzyżowanie musiał wisieć w tym miejscu, i że jego zwłoki musiały się rozkładać przez wiele dni na przestrogę dla wszystkich, którzy tamtędy przechodzili. Rzymianie musieliby z zupełnie niezrozumiałych powodów zrezygnować z tego, po to ażeby pozwolić na pogrzeb Jezusa kilka godzin po Jego śmierci. To jest tym bardziej mało prawdopodobne, że Jezus został oskarżony, o to, że był królem Żydowskim, a zatem przywódcą potencjalnego buntu, że Rzymianie potraktowaliby łagodniej kogoś, kto prawdopodobnie był potencjalnym przywódcą buntu jest całkowicie nieprawdopodobne z punktu widzenia praktyki, wiedzy o tym, naszej wiedzy historycznej o tym, jak wyglądała praktyka ukrzyżowania w starożytnym Rzymie.

– I znowu mamy to samo. Ignorancja kontekstu sytuacyjnego. Tak jak wspomniałem wyżej – to Żydzi poprosili o to, aby ciała nie pozostawały na krzyżach w czasie święta (J 19,31-32), a Piłat mógł mieć powody do tego, aby w tym okresie, w którym napłynęły tłumy pielgrzymów, nie zadzierać z przywódcami Żydowskimi, ale okazać im jakąś elementarną przychylność. Po drugie, z całego procesu ukrzyżowania przebija się dość mocno fakt, że Piłat uważał Jezusa za osobę całkowicie niewinną i zupełnie niegroźną dla porządku publicznego.

Rutynowo fabrykowano źródła, fałszowano Ewangelię, pisano listy w imieniu innych ludzi, niż je rzeczywiście je napisali, wręcz nawet w Nowym Testamencie mamy fałszerstwa w tym sensie, że ludzie piszą w imieniu Pawła, chociaż tak naprawdę nie jest to Paweł. Na to wskazuje krytyka tekstu. Tzn. oszacowuje się to na podstawie słów, które są użyte, Teologii, jaką to zawiera, oraz np., rodzaju pisania, stylu pisania. Tak jak np. rozpoznalibyśmy różny styl pisania Marka Twaina i Tolkiena.

Po pierwsze, to nieautentyczność niektórych listów św. Pawła jest jedynie hipotezą. Warto zwrócić uwagę na to, że styl pisania może zmieniać się z biegiem lat (co widzę po swoich starych artykułach), może być dostosowany do okoliczności i odbiorców (innego języka używam, jak piszę maila do znajomych, innego jak piszę artykuły, a innego jak piszę pisma procesowe) – tak więc wszystko zależy, czy chcę pisać w stylu naturalnym, czy też może w tonie podniosłym, patetycznym. Mogło tak się zdarzyć, że św. Paweł zlecił komuś innemu napisanie listu w jego imieniu mówiąc, co chciałby przekazać adresatom. W świecie starożytnym były to częste praktyki i nie koniecznie były postrzegane jako fałszerstwo. Przykładem może być księga Izajasza, która częściowo została napisana przez jego uczniów wiele lat po śmierci proroka. Myślę, że jakby porównać ten powyższy i poniższy akapit pana Łukasza Wybrańczyka z tekstem który jest w jego czołowym materiale video, to również można by było dojść do wniosku, że napisały to dwie różne osoby. Sposób wypowiedzi pana Łukasza na moje oko wygląda raczej chaotycznie w porównaniu do tego materiału z jego czołówki na kanale YT. Mało kto sobie zdaje sprawę z tego, że uzasadnienie do wyroku sądu najczęściej nie pisze sam sędzia, który rozpoznawał sprawę i podpisał się pod uzasadnieniem, ale zupełnie inna osoba (np. aplikant, asystent lub referendarz). I to również nie nosi znamion fałszerstwa, bo piszą w jego imieniu i zgodnie z jego wolą.

Również i Jan Lewandowski poruszał wcześniej ten temat:

http://piotrandryszczak.pl/jan_lew_czy_listy_pasterskie_to_falszerstwo.html

Ale mamy jeszcze lepsze dowody na fałszowanie. Była kiedyś taka osoba jak Salwian z Marsylii. On był ascetą, jego żona również i prowadzili tryb życia, który wyrzekał się radości tego świata. I Byli naprawdę pobożnymi chrześcijanami, więc Salwian chciał posłać dalej swoje teologiczne idee na temat tego, jak chrześcijaństwo powinno wyglądać i nie bał się w żaden sposób, mimo tego, iż był pobożnym chrześcijaninem, sfabrykować list, który nazwał „Tymoteusz do Kościoła”. I został na tym przyłapany i przyznał się – rzeczywiście sfałszował to. Po prostu chciał, żeby prawda chrześcijańska poszła dalej.

Myślę, że mamy tutaj do czynienia z subtelną manipulacją pana Łukasza, który, owszem, powiedział prawdę, ale nie dopowiedział kilku rzeczy, przez co odbiorca może skojarzyć tego Tymoteusza z tym biblijnym Tymoteuszem i pomyśleć, że Salwian z Marsylii16 próbował się pod niego podszywać. Otóż nie. Trzeba tutaj podkreślić, że Salwian z Marsylii żył w V wieku i napisał ten list do Kościołów w V wieku poruszając problemy, które dotyczyły obecnego czasu i w taki sposób, że odbiorca mógł się łatwo domyślić, że jest to tekst współczesny, a nie sięgający czasów powstania Nowego Testamentu.

I to chcemy tutaj wyraźnie podkreślić, że my nie oskarżamy chrześcijan o jakieś złe zamiary, czy jakieś złe intencje. W ogóle ani historycy, z których prac korzystaliśmy, ani my sami nie uważamy, że chrześcijanie fałszowali te rzeczy, bo są złymi ludźmi, albo coś takiego. Dopuszczamy, a nawet pewne świadectwa na to wskazują, że chrześcijanie robili to z pobudek jak najbardziej zgodnych z misją Kościoła, chcieli propagować Ewangelię, chcieli dodawać autorytetu słowom, które właśnie piszą, twierdząc, że nie napisał ich nikomu nie znany, czy też nikomu szerzej nie znany autor, tylko że napisała je np. jakiś apostoł, Paweł, albo Piotr, albo jakiś uczeń apostołów – np. Tymoteusz. Takie rzeczy niestety się wśród chrześcijan zdarzały.

Co prowadzi nas do prawdopodobnie najciekawszego prawdopodobnie fałszerstwa, którego dopuścili się chrześcijanie. Apologeci chrześcijańscy często wskazują, że Jezus, jako postać, która ma być postacią historyczną, jest potwierdzony przez bardzo ważnego żydowskiego historyka Józefa Flawiusza w dziele „Dawne dzieje Izraela” jest wzmianka, jest cały akapit na temat Jezusa który brzmi następująco:

W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę.

Poszło za nim wielu Żydów, jako też pogan. On był Chrystusem. A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę.

Prawie na pewno cały ten akapit został sfałszowany. I mamy prawo tak sądzić, z następujących powodów.

Po pierwsze cały ten akapit kompletnie nie pasuje do kontekstu miejsca, w którym się znajduje. To jest miejsce, to jest fragment całego dzieła, w którym Józef Flawiusz opisuje relacje Żydów z Piłatem. Poprzedni akapit kończy się opisem masakry, którą Piłat sporządził/przygotował (pewnej zasadzki), którą Piłat przygotował dla Żydów. Dwa poprzednie zdania poprzedniego akapitu:

Żydzi jednak trwali w nieugiętym uporze, a że byli bez oręża i zostali zaatakowani przez przygotowanych napastników, wielu z nich zginęło, a inni odniósłszy rany, musieli się rozproszyć. Tym sposobem bunt został stłumiony.

W tym miejscu następuje bardzo życzliwa dla Jezusa opowieść, jakim to był człowiekiem, a następne zdanie brzmi tak:

Około tegoż czasu dotknęło Żydów inne nieszczęście, a w Rzymie w świątyni Izydy działy się rzeczy sromotne.

I tak dalej, i tak dalej… Czyli jest opis nieszczęścia, które dotknęło Żydów, jest wklejony (prawdopodobnie) nasz opis Jezusa, dalej Józef Flawiusz pisze: W tym czasie dotknęło Żydów inne nieszczęście. Do czegóż ma się odnosić to sformułowanie „Inne nieszczęście”? Chyba nie do tego wspaniałego proroka, tylko nawiązuje do tego, co oryginalnie napisał chwilę wcześniej – czyli do masakry Żydów przez Piłata.

Ciekawe, czy Fjałkowski zna takie urocze polskie słowo o nazwie „dygresja”? Niestety tak się składa, że taki jest właśnie Flawiusz – od różnych dygresji w jego dziele aż się roi i jest autorem typowo dygresyjnym. Henry John Thackeray, najwybitniejszy znawca dzieł Flawiusza, autor konkordancji do tych dzieł, nazwał go patchwork writer, czyli tłumacząc niemal dosłownie „pisarz tworzący z rozmaitych skrawków”. Dla przykładu W Dawnych Dziejach Izraela (17,X,8) Flawiusz nagle przerywa narrację i rozpoczyna akapit w którym rozpisuje się o bandach rozbójniczych bez konkretnego powodu, po czym dalej powraca do wcześniej przerwanej myśli. Jakoś żaden racjonalista z tego powodu nie okrzyknął tego fragmentu o bandach „dopiskiem”, „fałszerstwem”. Takich przykładów jest naprawdę dużo i cytowanie ich wszystkich wykracza poza ramy tej polemiki. Zainteresowanych tematem odsyłam do artykułu Jana Lewandowskiego „Testimonium Flavianum – odparcie wszystkich zarzutów oraz argumenty za autentycznością17

Innym argumentem takim – może drobnym – ale świadczącym o tym, że to jest prawie na pewno fałszerstwo jest użycie przez Józefa Flawiusza (czy użycie w tym konkretnym fragmencie) słowo „Pogan”. Otóż w całym swoim piśmiennictwie Flawiusz nigdy nie używa słowa „Poganin”. Kiedy ma na myśli osoby o narodowości innej niż Żydowska, używa słowa „Grecy”, albo „Syryjczycy”. Nigdy nie używa słowa Poganin. Żeby użył słowa raz tylko w tym kontekście jest bardzo mało prawdopodobne.

Myślę, że jest to kolejny kiepski argument. I to z kilku powodów. Po pierwsze, warto zauważyć, że słowo poganin nie jest żadnym synonimem Syryjczyków i Greków – to tak jakby powiedzieć, że Jan Kowalski nigdy nie używa słowa „obcokrajowiec”, a jedynie „Rosjanin” i „Niemiec”. Słowo „poganin” jest uogólnieniem wszelkich obcokrajowców, a Grek i Syryjczyk jest wyszczególnieniem konkretnej narodowości. Po drugie, wyrazem, którym również niezwylke rzadko występuje w tym długim dziele flawiusza jest słowo „pogański”. Nie miałem możliwości przeanalizowania tego dzieła w języku originalnym, ale w polskim tłumaczeniu ten wyraz znajdujemy 2 razy (ks. 12,V,4 i 12,VI,2) i to praktycznie w tym samym wątku. W rozmiarach takiego długiego dzieła jak Dawne Dzieje Izraela Flawiusza nie ma wielkiej różnicy pomiędzy jeden, czy dwa wystąpienia, zważywszy na to, że ten wyraz jest użyty w tym samym wątku myślowym. Czy więc ten wątek też należy uznać za sfałszowany? Kolejnym i chyba najważniejszym powodem jest to, że ci panowie zdaje się, że nie słyszeli o tak ważnym pojęciu jak „hapax legomena” – czyli tzw. „raz powiedziane”. Chodzi o listę wyrazów w danym dziele, które występują tylko jeden raz. Dla przykładu – jeśli weźmiemy listy św. Pawła (weźmy tylko te, których autentyczność nie budzi wątpliwości nawet u ateistów, czyli: Rz, 1,2 Kor, Gal, 1 Tes, Flp, Flm, to okaże się, że na ok. 2130 wszystkich wyrazów (jeśli się weźmie ich formę podstawową), to ok 1230 stanowią tzw hapax legomena – czyli wyrazy, które występują tylko jeden raz18. To snanowi ponad 42% !!! Na dziesięć użytych wszyskich rodzajów wyrazów w formie podstawowej w powyższych listach Pawłowych, to ponad 4 wyrazy to unikalne wystąpienie zwane inaczej hapax legomena!!! Oczywiście dodam uczciwie, że im dłuższe dzieło, tym ten współczynnik opada. Tak więc policzyłem, że dla samego Nowego Testamentu na 5408 unikalnych wyrazów w formie podstawowej, to 1841 stanowią hapax legomena, co w tym przypadku stanowi 34%.

Jest jeszcze mniej prawdopodobne, żeby Józef Flawiusz, o którym nie mamy najmniejszych podstaw sądzić, żeby był chrześcijaninem, że zgadzał się z chrześcijanami, że sympatyzował z chrześcijanami – nie mamy najmniejszych powodów żeby sądzić, żeby w jakikolwiek sposób wierzył w Jezusa. Pisze o Jezusie, że nauczał prawdy, że pisze o Jezusie, że był przepowiedziany przez proroków, pisze o Jezusie rzecz, która jest najbardziej definicyjna dla wyłącznie chrześcijan, mianowicie, że Jezus był Chrystusem, że to Jezus był Mesjaszem. Nie mamy najmniejszych powodów, żeby sądzić, żeby Józef Flawiusz nagle, zupełnie ni stąd ni zowąd, deklaruje swoją wiarę w mesjańskość Jezusa Chrystusa dokładnie w tym miejscu.

ŁW: Właściwie jest jeden fragment, który sugeruje, że Józef Flawiusz uważał, że Wespazjan jest Mesjaszem.

Ale najciekawszym powodem, dla którego sądzimy, że ten fragment nazywany w literaturze „Testimonium Flawianum”, czyli „Świadectwo Flawiusza”, że cały ten fragment, że cały ten fragment, cały ten akapit jest sfałszowany, jest to, że dziwnym trafem zaczyna być cytowany przez chrześcijan dopiero w IV wieku. Ojcowie Kościoła przez pierwsze III wieki chrześcijaństwa bardzo chętnie cytują Józefa Flawiusza, ponieważ bardzo trafnie, bardzo rzetelnie opisuje on tło historyczne czasów, w których miał żyć Jezus. I przez te pierwsze III wieki ani razu Testimonium Flawianum przez nikogo nie jest cytowane. Jest to o tyle dziwne, że właśnie ten fragment mówi właśnie o Jezusie. Więc byłoby zupełnie mało zrozumiałe, żeby Ojcowie Kościoła, którzy pisali w różnych celach, żeby głosić wiarę, cytowali Józefa Flawiusza na temat relacji Żydów, Piłata i Rzymian, a nie cytowali dokładnie tego fragmentu, który świadczy tak pięknie o Jezusie. Ten fragment zaczyna być cytowany w IV wieku i zaczyna być cytowany przez ciekawą postać – Euzebiusza z Cezarei.

– Niestety tak się składa, że ojcowie Kościoła bardoz słabo znali dzieła Flawiusza, co mogło być spowodowane tym, że nie był on uznawany z jednego z najważniejszych pisarzy w ówczesnym świecie. Jedynym pogańskim pisarzem, który go cytował, był Porfiriusz. Natomiast Ojcowie Kościoła, którzy czynią jakiekolwiek odniesienia (a jest ich co najwyżej ok. tuzina), robią to w sposób bardzo lakoniczny, nieporadny i zdradzają swoją bardzo słabą znajomość jego dzieł (robią błedy, oraz dają sobie poznać, że wielu rzeczy nie doczytali). Więc twierdzenie, że oni wyjątkowo chętnie go cytowali jest “lekką” przesadą! Te cytaty to jedynie kilka pojedynczych kropelek w całym ogromnym morzu ich twórczości!

Nie jest prawdą, że Ojcowie Kościoła widząc takie świadectwo Flawiusza, z pewnością by cytowali na poparcie autentyczności Jezusa. Wystarczy zauważyć, że nie tylko Flawiusz, ale również Tacyt i Swetoniusz pisali o Jezusie (czego ateiści nie kwestionują), a ich wstawki o Jezusie również nie są cytowane, choć ich dzieła były dobrze znane Ojcom Kościoła (jak np. Euzebiusz, Orygenes, Klements Aleksandryjski, Tertulian cytowali ich dzieła dość często). No i wg tej ateistycznej “logiki” – no przecież powinni cytować te ustępy o Jezusie z Tacyta i Swetoniusza, a wręcz nawet musieli!. Lecz tak się “nieszczęśliwie” składa, że nie cytowali tego – bo może uznali, że nie jest to potrzebne, że nie było potrzeby, aby w tamtym okresie przekonywać kogokolwiek o autentyczności postacji Jezusa, bo na dobrą sprawę nawet nie odnajdujemy tam śladów, aby Jego istnienie w tamtym czasie było kwestionowane. Ten temat bardzo szeroko został opracowany w poniższym artykule:

https://www.apologetyka.info/ateizm/testimonium-flavianum-odparcie-wszystkich-zarzutow-oraz-argumenty-za-autentycznoscia,835.htm

1 https://www.youtube.com/watch?v=w_g6DGeeqeg

2 https://www.youtube.com/watch?v=EG7fdxgXA2U

3 http://www.apologetyka.info/ateizm/jezus-nie-istnia-homer-euklides-i-pitagoras-tez-nie,353.htm

4 Ten problem poruszałem w artykule Czy Jezus Zmartwychwstał (2018) – śmiem nie wątpić

5 Kilka wersji historri o Romulusie: https://www.imperiumromanum.edu.pl/kultura/legendy-rzymskie/legenda-o-romulusie-remusie/

https://pl.wikipedia.org/wiki/Mit_o_powstaniu_Rzymu

https://pl.wikipedia.org/wiki/Romulus_i_Remus

https://encyklopedia.interia.pl/mitologia/news-romulus,nId,1989663

17 https://www.apologetyka.info/ateizm/testimonium-flavianum-odparcie-wszystkich-zarzutow-oraz-argumenty-za-autentycznoscia,835.htm

18 Do obliczenia tego użyłem swojego autorskiego programu, który korzystał z bazy wyrazów zaczerpniętej z programu ISA (Interlinear Scripture Analiser), gdzie każdy wyraz jest opisany swoją formą podstawową, indeksem ze słownika Stronga i innymi informacjami. Więc to obliczenie jest uzależnione od tego konkretnego przykładu i w bardzo nieznacznym stopniu może się różnić w zależności od wersji originalnego tekstu. To obliczenie można również łatwo wykonać za pomocą zapytania SQL-owego, jeśli dysponuje się taką bazą danch poprzez uruchomienie zapytań w stylu:

select count(*) from (select strong_nr from bible_words where book_nr in (6, 7, 8, 9, 12, 13, 18) group by strong_nr) as tbl
select count(*) from (select strong_nr from bible_words where book_nr in (6, 7, 8, 9, 12, 13, 18) group by strong_nr having count(*)=1) as tbl
Oczywiście ta tabela (bible_words) zawiera wyrazy z ich numerami ze słownika Stronga (strong_nr), z numerami ksiąg (book_nr), gdzie 1 to ew. św. Mateusza, a 27 to apokalipsa. Niniejsze zapytanie zostało przetestowane na bazie SQLite.
 

https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-jezus-nie-istnia-polemika-z-fjakowskim-i-wybranczykiem,1182.htm
Print Friendly, PDF & Email
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
apologetyka.org
1
0
Would love your thoughts, please comment.x