Obserwuj wątek
W środowiskach laickich utarło się pewne przekonanie, zgodnie z którym może a nawet powinno istnieć państwo, społeczność, czy instytucje o tzw. profilu neutralnym światopoglądowo. Laicki model państwa neutralnego światopoglądowo jest niemal świętą krową, który zdaniem przedstawicieli tych środowisk nie powinien być pod żadnym pozorem naruszany ani krytykowany, bowiem jego naruszenie miałoby oznaczać powrót do czasów średniowiecznych, w których de facto nie istniał rozdział Kościoła od państwa.
Używając niechlubnych przykładów z historii Kościoła, czy odwołując się do przykładu współczesnych islamskich państw wyznaniowych, obrońcy laickiego porządku „neutralności” światopoglądowej stosują swego rodzaju straszaki w publicznej debacie na ten temat. Argument „neutralności światopoglądowej” jest bardzo chętnie używany przez różnej maści antyreligijnych wolnomyślicieli, humanistów, agnostyków i wojujących ateistów w ich walce przeciw religii. Po argument ten sięga nawet o dziwo wielu katolików, zwłaszcza tych liberalnych, którzy często widzą zagrożenie w tzw. zbyt dużej obecności Kościoła w życiu publicznym. Upierają się oni, że w instytucjach o charakterze państwowym religia wciąż odgrywa zbyt dużą rolę, tymczasem nie powinno być jej tam wcale. Problem ten ma być szczególnie widoczny w Polsce, gdzie naucza się religii w szkołach, wiesza się krzyże w instytucjach o charakterze publicznym, czy nawet dotuje się Kościół z państwowej kasy. Nie wnikając dogłębnie w te dość trudne do rozstrzygnięcia kwestie tyczące się problematu o ile za dużo jest religii w państwie świeckim, ani nie zamierzając kwestionować obecnego oświeceniowego status quo, stojącego na czele zasady rozdziału Kościoła od państwa, spróbujmy się zastanowić nad dużo ciekawszą kwestią pod względem filozoficznym: czy w ogóle może istnieć jakakolwiek neutralność światopoglądowa? Jak się bowiem okazuje, ów kamień węgielny czy wręcz kluczowy społeczny dogmat laickiego humanizmu nie jest wcale taki oczywisty, nie tylko z religijnego punktu widzenia. Przerażające jest zwłaszcza to, że już choćby tylko pobieżne dywagacje nad zagadnieniem „neutralności” światopoglądowej wydają się wskazywać, że osiągnięcie statusu neutralności w jakimkolwiek, nie tylko religijnym wymiarze, jest nieosiągalną utopią. To od razu rodzi następny problem, bowiem jeśli okazałoby się, że neutralność światopoglądowa nie jest osiągalna, to laicki model państwa neutralnego światopoglądowo jest w najlepszym wypadku ideą nie do obronienia a postulaty humanistów opowiadających się za tą koncepcją jawiłyby się od tej pory jako coś w rodzaju arbitralnego dyktatu w stosunku do ludzi o innych poglądach na świat i naturę człowieka.
Zagadnienie neutralności całkowitej
Przechodząc do rozważań na temat neutralności światopoglądowej warto uciec się do podstawowego pytania o znaczenie słowa „neutralność”. Nie trzeba nawet sięgać po słownik języka polskiego aby przekonać się, że słowo „neutralny” posiada znaczenie sugerujące brak zaangażowania w coś. Jeśli ktoś jest przykładowo neutralny pod względem politycznym to nie można tego zrozumieć inaczej jak tylko w ten sposób, że nie popiera on żadnej partii politycznej. Nie można być przecież neutralnym politycznie agitując jednocześnie za konkretną opcją. Byłoby to odebrane jako hipokryzja. Okazuje się, że przeniesienie tego na grunt światopoglądowy wywołuje zdumiewające konsekwencje: neutralność światopoglądowa oznaczałaby w tym wypadku brak zaangażowania w jakikolwiek światopogląd. Czy jest to jednak w ogóle możliwe?
Światopogląd
Słowo „światopogląd” najogólniej rzecz biorąc definiuje się jako zbiór przekonań o świecie. Wystarczy zresztą przyjrzeć się widocznej gołym okiem etymologii tego słowa. Czy zatem może istnieć ktoś, kto nie posiada żadnego zespołu przekonań o świecie? Najzwyczajniej nie jest to możliwe. Co w tym wypadku może oznaczać „neutralność światopoglądowa”? Na pewno nie brak jakiegokolwiek poglądu o naturze otaczającej nas rzeczywistości. Jedyna opcja jaka pozostaje w tej sytuacji to opowiedzenie się za takim a nie innym poglądem na temat świata.
Laicyzm a neutralność
Tym samym dochodzimy nieuchronnie do zagadnienia stosunku laickiego poglądu na świat do kwestii neutralności światopoglądowej. Skoro w wyniku powyższych rozważań nie da się uniknąć konkluzji, że współczesne obiegowe rozumienie pojęcia neutralności światopoglądowej jest w gruncie rzeczy oksymoronem z punktu widzenia semantycznej analizy słów „neutralność” i „światopogląd”, to tym samym światopogląd laicki również nie jest koncepcją neutralną światopoglądowo. Nieuchronnie narzuca się wniosek, zgodnie z którym laicyzm jest jedynie neutralny pod względem przyswajalności idei religijnych, nie jest on jednak przez to w żaden sposób neutralny światopoglądowo. Jak się wydaje, hasło neutralności światopoglądowej tak głęboko zakorzeniło się w naszym języku za pośrednictwem kampanii medialnej, że nie zastanawiamy się już głębiej nad tym, że wcale nie musi ono oznaczać tego co przez to potocznie rozumiemy. Hasło to stało się w tym wypadku chyba parawanem maskującym treść antyreligijną pod płaszczykiem niewinnie brzmiącej całkowitej bezstronności światopoglądowej. Sam desygnat nie implikuje w tym wypadku tego znaczenia jakie mu się powszechnie przypisuje. Większość ludzi zdaje się powtarzać to hasło bez głębszego zastanawiania się nad tym, pojmując znaczenie tej zbitki w sensie czysto areligijnym w wymiarze społecznym, choć owa zbitka de facto powinna również negować to co zakłada, czyli światopogląd laicki. Skoro wykrzykujemy „żadnego światopoglądu!” w imię neutralności, to nie krzyczmy jednocześnie, że „żaden” oznacza w tym wypadku „wszystkie, ale z pewnym wyjątkami”. Rybki albo akwarium, wóz albo przewóz.
Praktyka
Utopijny charakter neutralności światopoglądowej laickich humanistów jest widoczny zwłaszcza na przykładach życiowych. Dość częstą tendencją wśród nich jest na przykład intensywnie prowadzona polityka proaborcyjna. Pomijam w tym wypadku rzecz jasna ateistów wspierających ruch pro-life, bo tacy też istnieją. Jednakże kwestia stosunku do zagadnienia aborcji dość dobrze obrazuje istotę omawianego problemu, ponieważ zagadnienie to stanowi przedmiot sporu niezwykle mocno zarysowujący różnice jakie dzielą wierzących i niewierzących. Zatrzymajmy się więc przy tej kwestii i zapytajmy: skoro opowiadanie się przeciw zabijaniu nienarodzonych jest postrzegane przez zwolenników rozdziału Kościoła od państwa jako idea nie będąca ewidentnie ideą neutralną światopoglądowo, to czy opowiadanie się za koncepcją embrionu ludzkiego jako formy, która może podlegać świadomej i zaplanowanej destrukcji, również nie jest jak najbardziej ideą neutralną światopoglądowo? Przecież w obu tych wypadkach zwolennicy przeciwstawnych koncepcji formułują jakiś pogląd na świat. Jeden z tych poglądów mówi, że nie należy zabijać nienarodzonych, drugi zaś głosi, że można. Bezwyznaniowość tej ostatniej koncepcji wcale nie implikuje w tym wypadku tego, że jest ona neutralna światopoglądowo.
Problemat państwa wyznaniowego
Apologeci laickiego porządku rzeczy w społeczeństwie twierdzą, że państwo wyznaniowe jest niedopuszczalną formą organizacji społecznej, ponieważ cechuje się brakiem tolerancji dla innych światopoglądów. Dowodem tego mają być takie wydarzenia jak Inkwizycja, wyprawy krzyżowe, czy współczesne nadużycia wobec wolności sumienia w islamskich państwach wyznaniowych. W rzeczywistości taka argumentacja to czysta demagogia, ponieważ odwołuje się do nadużyć a nie naturalnego porządku rzeczy. To tak jakby wierzący dziś oponowali przeciw laickiemu porządkowi rzeczy tylko dlatego, że takie laickie ustroje jak ustrój komunistyczny XX wieku masowo prześladowały i mordowały ludzi za wiarę, czy w ogóle występowały przeciw wolności myślenia i sumienia. Zarówno w dawnym Państwie Kościelnym jak i we współczesnych państwach wyznaniowych żyją ludzie o odmiennych poglądach od obowiązujących. Ich egzystencja często jest naznaczona różnymi trudnościami i brakiem tolerancji dla ich poglądów, co nie może być jednak żadnym argumentem, ponieważ ten sam problem dotyka ludzi wierzących w społeczeństwach silnie zlaicyzowanych, lub wręcz zateizowanych (Chiny, gdzie chrześcijanie dosłownie żyją w ukryciu itd.). Nikt jednak z tego powodu nie apeluje o zniesienie laickiego porządku rzeczy w tych państwach.
Paradoksy wiary w zlaicyzowanym społeczeństwie
W związku z problematyką państwa wyznaniowego warto też zastanowić się nad kwestią etyki chrześcijańskiej w kontekście ustaw parlamentarnych. Dla niektórych katolików zdaje się nie istnieć problem rozbieżności między ich osobistą wiarą a ustawami państwa laickiego, naruszającymi zasady moralności chrześcijańskiej. Wychodzą oni z założenia, że zasady chrześcijańskie zostają jakby zawieszone w próżni w momencie gdy obracają się oni w obszarze ustaw świeckich. Z drugiej strony zaciera się cienka linia pomiędzy porządkiem sakralnym i świeckim w takich sytuacjach jak zagadnienie przerywania ciąży, o którym państwo chce decydować za pomocą odpowiednich rozporządzeń. Wtedy to hierarchia kościelna stanowczo wkracza na teren rezerwowany dla państwa a zwolennicy rozdziału tych dwóch sfer oponują przeciw temu co w tej sytuacji uważają za niedopuszczalną ingerencję. Jest dość interesującym zagadnieniem to, na ile i czy w ogóle zachodzi tu jakikolwiek konflikt i czy istotnie mamy do czynienia z niepożądaną ingerencją. Jeśli tak, to okazuje się, że obserwujemy w tym wypadku konfrontację dwóch ścierających się wizji organizacji społecznego. Wtedy zasadnym jest pytanie, czemu akurat proaborcyjna wizja laicka ma dominować w tej sytuacji, skoro istnieją też ateiści sprzeciwiający się jej. Niewątpliwie ujawnia to jakąś trudność i paradoks społecznej etyki bezwyznaniowej. Jeśli zaś nie zachodzi tu konflikt między wizją laicką a wyznaniową, to w tej sytuacji należy wypracować stanowisko, które w sposób interesujący będzie uzasadniało dlaczego konflikt między wspomnianymi opcjami jest jedynie pozorny.
Przemyślenia końcowe
W sumie można się zastanawiać nad tym, na ile zasadny jest postulat laickich humanistów twierdzących, że akurat ich światopogląd dominujący nad organizacją życia współczesnych społeczeństw ma być tym jedynym, uprawnionym do istnienia. Bez względu na to, czy pogląd taki ocenia się z punktu widzenia światopoglądu religijnego, czy nie, jest to ewidentna przewaga jednej wcale nie neutralnej opcji światopoglądowej nad innymi. Dictum to jest o tyle dyskusyjne, że w celu jego usprawiedliwienia nie może być już dłużej przywoływana wciąż jedynie idea neutralności światopoglądowej, jak było to widać w powyższych rozważaniach. Co więc przyświeca tym, którzy optują za taką przewagą? Trudno nie odnieść wrażenia, że ich ideą przewodnią jest w tym wypadku nie pragnienie zachowania neutralności światopoglądowej, ale obecny już od czasów Rewolucji Francuskiej oświeceniowy duch dążący do eliminacji pierwiastka religijnego na wyżynach władzy sprawowanej nad ludźmi. Współczesny człowiek wierzący nie ma jednak powodu ku temu aby od razu dążyć do wprowadzenia idei państwa wyznaniowego, pod warunkiem, że przynajmniej uda się zrealizować koncepcję obojętności rządzących w sprawach poglądów wyznaniowych. Wydaje się, że gdyby ustawodawstwo państwa nie zajmowało żadnego stanowiska w kwestiach istotnych pod względem etycznym zarówno dla zwolenników i przeciwników problematyki religijnej, to taki model byłby możliwy do zaakceptowania. Trudno chyba jednak przewidzieć i z miejsca wypracować jednoznaczne pomysły na jego zaistnienie a dotychczasowe przeszkody związane z próbami osiągnięcia takiego modelu ukazują, że nie jest to łatwy problemat do rozwiązania.
Jan Lewandowski, listopad 2006